Praca w dziale sprzedaży do łatwych nie należy. Oglądając załączony filmik przypomniało mi się pewne spotkanie handlowców z kierownikami, na którym pojawiłem się gościnnie parę lat temu. Mówiąc krótko, słowo na „k” było traktowane jak przecinek, a słowo „przepraszam” było używane tylko w zdaniach typu „przepraszam, ale chyba cię popier….”. Jak można się domyśleć samo spotkanie dotyczyło budżetu, a dokładnie tego jak go zrealizować. Nikt nie dbał o konwenanse. Ale cóż, czasami trochę przekleństw jest w stanie postawić do pionu, wyzwolić nowe pomysły i zmotywować do pracy. Trzeba jakoś się nakręcać („get mad”) do sprzedaży. Tamto spotkanie, tak jak na filmie, było w grupie sprzedawców typu door-to-door. To dość specyficzna praca. Tutaj bez samomotywacji i pewnego stopnia bezczelności nie ma szans na sukces.
Zademonstrowana na filmie forma komunikacji, w odpowiednim towarzystwie, może przynieść niezły skutek. Sposób, w jaki pan Alec Baldwin (a dokładnie grana przez niego postać) skupił na sobie uwagę można uznać za wzorcowy. Jego retorykę („fu.. you, that’s my name”) także. Ale w końcu w sprzedaży chodzi tylko o jedno – „Get them to sign on the line which is dotted”. Proste. No może tylko na filmie ;)
Na tle licznych spotkań, które równie dobrze mogłyby się w ogóle nie odbyć, tamto zdecydowanie zapadło w pamięć. Dlaczego? Bo przekaz i wnioski z niego były nazbyt jasne. Wszyscy wiedzieli co mają robić. W pozostałych meetingach często uczestnicy starali się być zbyt mili dla siebie. W rezultacie kultura (lub konformizm) brała górę nad skutecznością. Nie można wszystkich zadowolić, a kompromis, w wielu przypadkach, jest najgorszym rozwiązaniem.