Na rynku można znaleźć szereg produktów, które nie odznaczają się niczym nadzwyczajnym, a mimo to cieszą się dużą popularnością. Idąc dalej, siłą sprzedaży wielu towarów jest często konstrukcja ich oferty i promocja, a w mniejszym stopniu sam produkt. Ale bywa też tak, że oferta jest budowana w ten sposób, aby celowo zmylić klientów, wprowadzić ich w błąd lub by być niezrozumiałą i wymagać jeszcze bardziej zawiłego wytłumaczenia doradcy (tj. handlowca). To co na pozór wydaje się świetną okazją, w rzeczywistości bywa ukrytym bublem – tj. ofertą, z której faktyczne zyski czerpie tylko jej sprzedawca. A wszystkie komunikowane korzyści są ładnie ubraną bajeczką marketingową.
Teoretycznie oferty nie powinny wprowadzać konsumenta w błąd – takie zapisy znajdujemy w stosownych ustawach. Jednakże nic nie stoi na przeszkodzie, aby ustalić takie zasady sprzedaży i ceny, aby ofertę uczynić mało zrozumiałą. Nie łamie ona już wtedy otwarcie prawa, ale że tylko garstka konsumentów, jest w stanie znaleźć w niej haczyk to już oddzielna sprawa. W końcu niewiedza kosztuje. Brak ci dociekliwości i dajesz się łatwo nabrać – płacisz. Nie ogarniasz podstaw matematyki i rachunku prawdopodobieństwa – płacisz. Nie chce ci się sprawdzić innych ofert konkurencji – płacisz. Uważasz, że inni lepiej wiedzą, co będzie dla ciebie najlepsze i opierasz się tylko na rekomendacjach – płacisz. Nie rozumiesz działania poszczególnych biznesów – płacisz.
Wielokrotnie decyzje o zakupie są podejmowane pod wpływem reklamy lub rekomendacji innych osób – znajomych lub różnej kategorii „doradców”. Zamiast samemu sprawdzić oferty i je porównać, wolimy często bazować na opiniach innych osób, które niekoniecznie znają się na przedmiotowym temacie lepiej niż my. Jedne zapytane o radę czują się w obowiązku cokolwiek doradzić z czystego serca, bo trudno im powiedzieć „nie wiem”, inne za swe niby fachowe porady biorą prowizję. Same nie są w stanie w pełni wyjaśnić wszystkich zawiłości, ale w niczym im to nie przeszkadza, aby doradzać innym.
Oto przykłady dosyć popularnych ofert i „biznesów”, na których można stracić sporo grosza, o ile zawczasu nie zrozumie się zasad ich funkcjonowania. O innego rodzaju sztuczkach handlowych sprzedawców pisałem w osobnym wpisie miejscu, do lektury którego także zachęcam.
Jednogroszowe aukcje (Sknerus, za10groszy.pl, itp.). „Kupuj markowe produkty nawet za 1 grosz!” „Jak kupić iPhone’a i oszczędzić 95%?”. To tylko przykładowe hasła reklamowe, którymi wymienione serwisy starają się pozyskać klientów. Ale jak te serwisy działają? To akurat proste. Wystawiany jest produkt na licytację z ceną minimalną 0 zł, a użytkownikom daje się możliwość podnoszenia stawki nawet o 1 gr. Najpierw oczywiście należy wykupić możliwość tzw. Bidowania (podnoszenia stawki). A działa to tak, że aby móc zalicytować o 1 gr więcej, trzeba zapłacić za 1 Bid … 10 gr. Na ekranie wyświetla się cena telewizora, który można kupić za 250 zł, a w rzeczywistości właściciel serwisu zarobił na nim już 2 500 zł (25 tys. bidowań po 10 gr). Świetna okazja? Tak – ale tylko dla serwisu aukcyjnego. Na tych licytacjach nie wygrywają użytkownicy, tylko boty, które automatycznie podbijają stawki i przedłużają nieustannie czas aukcji. Jeżeli wydaje ci się, że rozbiłeś system i wystarczy tylko wejść na koniec aukcji, kiedy cena towaru jest już dosyć wysoka, a wygrana jest twoja – eeeee mylisz się. Tak samo myśli setki innych osób. I oczywiście boty, które nie śpią i jeszcze 1000 razy na sekundę przed końcem aukcji są w stanie podbić stawkę. Nowych klientów jednak nie brakuje, serwisy te wynajmują firmy reklamowe, aby na forach pojawiały się nowe opinie zachwyconych klientów. Płacą one także za pseudo artykuły opisujące fikcyjne osoby, którym udało się coś kupić. Tylko, że sztuczność tych opinii i artykułów aż razi w oczy. Zresztą sami spójrzcie na poniższe przykłady. Literatura faktu jak w Wiadomościach TVP.
Forex (XTB, XM). „Zarabiaj przy wzrostach i spadach kursów walutowych”. Istnieje obecnie już z kilkadziesiąt platform forexowych. Wystarczy wpłacić tam 500 zł – 1 tys. zł i można dzięki temu stać się guru-finansów na rynkach walutowych lub surowcowych. Ok, przesadziłem. Ale dzięki wymienionym kwotom można już obracać kwotami 20-100 razy większymi. A to wszystko za sprawą tzw. dźwigni, które sięgają czasami 100-krotności wpłaconej kwoty. Jak to działa? Kupujesz waluty, ustawiasz stop-loss i wystarczy, że kurs zmieni się tylko o kilka pipsów (zależnie od waluty pips jest to 2 lub 3 miejscem po przecinku w jej kursie) w dobrą stronę i już wygrywasz kilkadziesiąt złotych. ALE. Rynki walutowe odznaczają się bardzo dużą zmiennością i niewytłumaczalnymi wahaniami. W rezultacie 90% graczy forexowych traci. I to zwykle sporo. Na forexie można przegrać wszystkie zainwestowane środki w ciągu 5 minut. Wystarczy tylko niespodziewana informacja z rynku, a kurs może w parę sekund wzrosnąć o 50 pipsów, a potem w ciągu kolejnych kilku sekund o tyle samo spaść. Każda platforma udostępnia wersję Demo, można tam się pobawić i sprawdzić swoje umiejętności, ale obracanie rzeczywistymi środkami finansowymi zmienia wszystko i podejmuje się zupełnie inne decyzje. Co ciekawe na rynku istnieje wiele kursów oraz ekspertów, którzy gotowi są nauczyć cię gry na forexie. Problem w tym, że większość z tych osób więcej zarobiła na sprzedaży swoich rad niż na rynku forex.
Lotto. Oferta znana wszystkim. Skreślasz 6 cyfr z 49 i możesz stać się miliarderem. Niby proste. Ale co jest bardziej prawdopodobne? Wygrać w totka (trafić 6 cyfr z 49), czy poprawnie wytypować 1 liczbę z 13 mln. Oczywiście przy drugiej opcji wyboru masz większe szanse – statystycznie oczywiście. Niby przykład nie warty przytaczania, ale jak pokazało jedno z badań, dla pewnej części społeczeństwa granie w Lotto jest sposobem na większą przyszłą emeryturę. Wobec takich przekonań matura z matematyki musi pozostać obowiązkowa. Jeżeli traktujesz Lotto, jako coś więcej niż zabawę, na którą wydajesz raz do roku tylko parę złotych – sięgnij po podręcznik matematyki.
Pożyczki (chwilówki). Jak ukryć faktyczną stopę oprocentowania? Odpowiedź jest prosta – zaproponować małe pożyczki, na krótkie terminy. Przykładowo: pożyczasz 1000 zł, a po 2 tygodniach zwracasz 1155 zł. Jaka jest rzeczywista stopa oprocentowania w przeciągu rocznym? Zaledwie cztery tysiące procent, a dokładnie 4216%. Nawet najdroższa karta kredytowa jest kilkadziesiąt razy tańsza. Warto dodać, że z takich ofert korzystają ludzie niekoniecznie desperacko potrzebujący gotówki. Niektórzy wybierają takie oferty, bo nie chce im się iść do banku. Dobra historia kredytowa w banku i trochę cierpliwości pozwalają zaoszczędzić krocie. Z drugiej strony umiejętność odłożenia paru groszy na nagłe wydatki pozwala zaoszczędzić jeszcze więcej pieniędzy i czasu oczywiście.
Lokaty strukturyzowane i inne podobne konstrukcje finansowe. Oprocentowanie tradycyjnych lokat w ostatnich latach krąży wokół 3%. Coraz mniej osób nabiera sie już na lokaty z oprocentowaniem narastającym (np. lokata do 5% na rok, ale 1% przez pierwsze 6 mcy, 3% przez kolejne 3 mce i 5 przez ostatnie 3 miesiące). Dlatego powstają to coraz ciekawsze instrumenty finansowe. Wśród nich są lokaty strukturyzowane, których oprocentowanie uzależnione jest przykładowo od wyników 5 zagranicznych spółek giełdowych. Na szczęście zwykle tutaj klient nie ponosi dużego ryzyka. Gwarantowane jest bowiem pewne oprocentowanie niezależne od wyników. Jednakże komunikowane oprocentowanie sięgające 7% lub nawet 10% jest tak naprawdę mało prawdopodobne. Oferty te są tak skonstruowane, że aby otrzymać taki zwrot z lokaty, wszystkie 5 spółek giełdowych musi wzrosnąć o pewien poziom. A kto gra na giełdzie ten wie, że przy obecnych wahaniach kursów spółek są na to niewielkie szanse. 4 spółki wzrosną o 20%, 1 spadnie o 2% i zamiast obiecanych 7 lub 10% procent po roku otrzymujesz tylko 1%. Przy czym jak zerwiesz wcześniej lokatę to zapłacisz kilkaset złotych kary.
Ubezpieczenia. Rynek sprzedaży polis, poza paroma wyjątkami, jest bardzo „marżowy” dla firm ubezpieczeniowych. Dlatego w ostatnich latach w ubezpieczenia weszły nawet firmy telekomunikacyjne, które nachalnie obdzwaniają swoje bazy klientów i próbują im wciskać kolejne polisy w formie abonamentowej – za 7 zł miesięczne można ubezpieczyć telefon, za 22 zł miesięcznie można dostać ubezpieczenie na życie. O ofertach polis ubezpieczeniowych można by pisać długo, a o licznych wyjątkach i ograniczeniach ukrytych w regulaminach jeszcze więcej. Najważniejsze jest jednak to, że chcąc się ubezpieczyć warto samodzielnie sprawdzić przynajmniej kilka konkurencyjnych ofert. Ale na pewno nie u jednego brokera. Różnice w cenach sięgają kilkudziesięciu procent. A prowizje uzyskiwane od sprzedaży są nadal jednymi z największych na rynku. Zatem lepiej czasem postawić na samodzielność niż na brokerów.
Odżywki, suplementy, witaminy. Reklamy różnego typu „supli” i lekarstw znajdziemy niemal na każdym kroku. Każda z nich stara się przekonać, że przez ostatnie kilkadziesiąt lat swojego życia popełniałeś kardynalne błędy w odżywianiu. Słyszysz ciągle, że czegoś twojemu organizmowi brakuje. A jak czegoś brakuje to trzeba to uzupełnić – co nie? Proste. Błonnik, zakwaszenie, pH, gluten, magnez, itd. Jedyną receptą jest zakup produktu X, który przypadkowo kosztuje tyle, że nie warto iść do lekarza na konsultację, tylko kupić i żreć. Niestety środki te mogą uleczyć tylko sumienie, a nie zdrowie. Nic nie zastąpi zbilansowanej i zdrowej diety. A łączne koszty poniesione na wszelkiego typu tabletki są nieproporcjonalne do ich rzeczywistego wkładu w poprawę czegokolwiek. Odsetek osób, które faktycznie potrzebują dodatkowe suplementacji jest kilkadziesiąt razy mniejszy niż wynika z reklam, które zwykle zaczynają się od „co trzeci Polak cierpi na …”.
Przecenione marki premium. Od pewnego czasu bardzo popularne stały się sklepy internetowe oferujące markowe ciuchy. Oferta wygląda mniej więcej tak: niemal stałe rabaty 40-60%, 100 dni na zwrot, darmowa wysyłka i odbiór. Do tego dochodzi masowa reklama – bannery, email marketing, itd. Dla fanów szybkich zakupów idealne rozwiązanie. Dla osób lubiących chłodną kalkulację, już nie. Nie jest tajemnicą, że marże na ubraniach premium liczone są w setkach procent. A potencjał zmian cen poprzez różnego rodzaju promocje jest niemal nieograniczony. Uważasz, że spodnie przecenione z 460 zł na 295 zł to wyjątkowa okazja? No nie. Osoby, którym zdarzyło się odwiedzić outlety za zachodnią granicą, zdążyli zauważyć, że te same ubrania, tych samych marek dostępne są tam o wiele taniej. Przy większych zakupach zwraca się zarówno hotel, jak i przelot. A jak można zwiększyć jeszcze zyski? Wystarczy pomiędzy znane marki wstawić własną markę imitującą premium. Nikt jej nie zna, ale w takim doborowym towarzystwie jej renoma gwałtownie rośnie – ale tylko wśród nierozumiejących tego biznesu.
Pytanie...
Korzystasz z EXCEL lub PowerPoint?
Poznaj setki praktycznych przykładów!
500 funkcji Excel + 500 slajdów PowerPoint