Już ponad 3 000 klientów ebooka. 
Ściąga z EXCELA dla każdego - SETKI przykładów funkcji otrzymasz w 3 minuty.
ZOBACZ EXCEL EBOOK >

Gra na giełdzie – rzeczywistość vs teoria handlu akcjami

Tym razem wpis poświęcony nieco odmiennemu rodzajowi handlu – przyjrzymy się rynkowi akcji. Jak wiadomo, handlować można towarami, można też akcjami spółek. Jednakże akcje to dość specyficzny „produkt”. Z jednej strony obrót nimi rządzi się klasyczną zasadą handlu – kupić taniej i sprzedać drożej; z drugiej strony gra na giełdzie ma swoją unikalną specyfikę.

Handel papierami wartościowymi nazywany jest często „inwestowaniem”. Chociaż są też opinie, że obrót akcjami to nic innego, jak zwykły hazard, podany w nieco bardziej wyrafinowanej formie. O tym, czy „inwestujemy”, czy też „gramy na giełdzie” decyduje głównie perspektywa czasowa, tj. okres na jaki planujemy zakupić akcje. Istotnym rozróżnikiem jest również podejście, jakie stosujemy do wyboru konkretnych spółek lub produktów finansowych. Inwestowanie to patrzenie bardziej poprzez wiedzę i analizę fundamentalną spółek i rynków. Gra na giełdzie bardziej kojarzy mi się z analizą techniczną, intuicją, obecnymi wydarzeniami na rynku.

Już przeszło 15 lat kupuję oraz sprzedaję akcje. I nic się nie zanosi, abym miał przestać. Jednakże w tym czasie całkowicie zmieniło się moje wyobrażenie o giełdzie (jako takiej). Jak również mam już nieco inne podejście wobec używanych strategii inwestycyjnych oraz w skłonności do ryzyka.

Toteż nie będzie to kolejny wpis typu „jak grać na giełdzie” lub „jak zyskać 20% w rok” – bo nie istnieje żaden uniwersalny sposób gwarantujący sukces finansowy. Inwestowania, czy też gry na giełdzie, uczy się najszybciej na własnych błędach.

Najpierw trochę teorii

Według teorii, giełda to miejsce, gdzie można stać się posiadaczem akcji spółek, handlować opcjami lub też kontraktami terminowymi. Z punkt widzenia spółki akcyjnej, wejście na giełdę to zazwyczaj sposób na pozyskanie kapitału. Prawa rynkowe rządzące giełdą, a głównie prawa popytu i podaży, sprawiają, że cena akcji odzwierciedla wartość rynkową spółki.

Właściciele dążą do wzrostu jej wartości, a przez to do wzrostu cen akcji, dzięki czemu nagradzają akcjonariuszy za ich zaufanie i powierzone środki. Natomiast inwestor, udziałowiec lub też akcjonariusz (zwany też „leszczem” jeżeli mowa o inwestorze indywidualnym) przed zakupem ocenia bieżącą wartość spółki i jej perspektywy rozwoju, a następnie decyduje się o zakupie akcji lub nie, w zależności od ich aktualnego kursu. Zakłada się również, że cena akcji w danym dniu uwzględnia wszystkie upublicznione informacje o spółce. W teorii wszystko brzmi ślicznie i wydaje się być banalne. W praktyce… no cóż.

Giełdę i handel na niej można rozpatrywać w kategoriach ekonomicznych, ale w ostatnich latach na znaczeniu zyskują też badania socjologiczne i psychologiczne opisujące zachowania uczestników gry giełdowej. Trudno się temu jednak dziwić, gdyż coraz częściej jesteśmy świadkami sytuacji, których nie da się wytłumaczyć za pomocą tradycyjnej ekonomii.

Spróbujmy zatem spojrzeć na giełdę i handel akcjami z nieco innej strony, bardziej praktycznej, trochę sceptyczno-krytycznej. Uważam, że takiej wiedzy brakuje, a w większości źródeł kreowany jest z lekka wyidealizowany obraz giełdy, który może wprowadzić wiele osób w błąd.

Gra na giełdzie nie jest dla wszystkich

Nie lubisz ryzyka, strata 20-30% kapitału jest dla ciebie czymś niewyobrażalnym, nie masz czasu na śledzenie zmian kursów – to nie zbliżaj się do giełdy i w tym miejscu możesz też zakończyć czytanie tego wpisu. Teraz nawet spółki z WIG20 są w stanie w ciągu tygodnia zmienić swój kurs o kilkadziesiąt procent (w górę i w dół) – i to nawet bez zaistnienia jakiś znaczących wydarzeń w firmie.

Chcesz zmniejszyć nieco ryzyko – zawsze możesz rozłożyć inwestycje na dziesiątki spółek i obszarów inwestycyjnych, korzystając z tzw. ETF-ów. Inną opcją jest handel na zagranicznych, bardziej rozwiniętych i ustabilizowanych rynkach. Na GPW tylko niewiele spółek odznacza się dużą płynnością lub solidną historią.

Racjonalność ograniczona

Niebywale trudno jest wytłumaczyć zrozumieć wiele zdarzeń, które mają miejsce na rynku papierów wartościowych. Najlepiej to oddaje swego czasu bardzo popularny dowcip:

Rozmawia dwóch analityków finansowych:
Pierwszy: – Patrzę na te wykresy, giełdę, analizy i nic z tego nie rozumiem.
Drugi: – OK, spokojnie, zaraz ci to wszystko wytłumaczę.
Pierwszy: – Nie, dziękuję, wytłumaczyć to ja też potrafię.

Szukanie jakiejkolwiek logiki na giełdzie okazuje się często zwykłą stratą czasu. Jedynie dziennikarze są w stanie wszystko szybko wytłumaczyć, w stylu: „WIG spadł dziś o 2%, co związane jest z niepokojem na Bliskim Wschodzie oraz niepewnością w związku ze zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi”. Głupota do kwadratu, ale ludzie to kupują i uważają za prawdę. Najważniejsze, że problem został objaśniony.

Tak naprawdę większość decyzji podejmujemy w warunkach niepewności i nieświadomości tego, co faktycznie się dzieje. Do tego dochodzą jeszcze dodatkowe ograniczenia umysłowe. Zachowanie inwestorów znalazło się w centrum zainteresowania psychologów już wiele lat temu. Zauważyli oni, że obracając pieniędzmi na giełdzie w formie akcji, ludzie zatracają zdolność do podejmowania optymalnych i racjonalnych decyzji.

Przykładowo zadowalają się 5% zyskiem i natychmiast sprzedają akcje, natomiast są w stanie akceptować straty rzędu 10-15% i trwale trwać na swoich pozycjach. Z drugiej strony każdy z inwestorów więcej mówi o zyskach aniżeli o porażkach. Można przez to przyjąć błędne założenie, że wszyscy na giełdzie zarabiają.

W rzeczywistości jest tak, że mało jest osób, które lubi opowiadać o stratnych inwestycjach. Prawda jest następująca – w długim okresie nie ma możliwości podejmowania tylko dobrych decyzji. I co z tego, jeżeli trzy razy pod rząd zarobiło się po 20%, jeżeli w czwartej transakcji wszystko to się straciło z nawiązką. A takie przypadki do rzadkości nie należą.

Punkt widzenia zależy od punktu…

Nigdy nie postrzegaj braku wcześniejszej decyzji o zakupie, jako straconej szansy. Patrząc z perspektywy czasu na wykres kursu akcji, można przyjąć błędne założenie o tym, że przepuściło się „taką świetną okazję”, wystarczyło wtedy kupić, a już byłbym 20% do przodu.

Takie myślenie zachęca do podejmowania kolejnych szybkich decyzji zakupowych. Niestety takie postępowanie przynosi więcej szkód niż pożytku. Nie ma na giełdzie zmarnowanych szans. Szanse pojawiają się i znikają nieustannie. A fakt tego, że w pewnym momencie, dysponując określonymi informacjami, zdecydowaliśmy się powstrzymać od działania, jest rzeczą naturalną. Czasu nie można cofnąć, zatem nie ma co rozpamiętywać.

Karty rozgrywa kto inny

O wielu rzeczach, które mają miejsce na giełdzie decyduje przypadek. Akcjonariusz może być tylko biernym obserwatorem decyzji podejmowanych gdzie indziej. Jedna decyzja FED’u lub Rady Polityki Pieniężnej, zmiana strategii inwestycyjnej funduszu lub kluczowego inwestora, korekta na rynkach towarowych, to wszystko w dużym stopniu determinuje wahania cen spółek notowanych na giełdzie. Dogłębne analizy fundamentalne i techniczne spółek w pewnych okolicznościach są nic nie warte.

Internet jest pełen pseudo-ekspertów, rekomendacje traktuj z przymrużeniem oka

Analitycy zatrudniani przez banki lub fundusze inwestycyjne opracowują rekomendacje, które sprawdzają się z różną skutecznością. Nie trudno znaleźć pozytywne rekomendacje pochodzące od „renomowanych” instytucji, które z perspektywy 12 miesięcy okazały się całkowitą klapą. Dlaczego tak się dzieje?

Rynek jest nieprzewidywalny. Jedna informacja może zachwiać kursem i podważyć zaufanie do spółki na wiele miesięcy. Oczywiście w trakcie hossy wszyscy zaczynają zarabiać na giełdzie i natychmiastowo zaczynają się mnożyć eksperci giełdowi. Kto poczyta niektóre blogi lub fora poświęcone inwestowaniu to z pewnością znajdzie na każdym z nich grupę osób, które traktują siebie niemal jak guru inwestowania. Dzielą się oni ze światem swoimi przepowiedniami i starają się komentować wszystko co się da. Używają przy tym osobliwego slangu, który może robi wrażenie, ale chyba tylko dla nowicjuszach, u bardziej doświadczonych graczy budzi tylko śmiech.

Coraz więcej informacji – ale nie da się tego wszystkiego śledzić

To co odróżnia giełdę sprzed 20 lat od tej obecnej to szybkość obiegu informacji oraz ich ilość. Newsy pochodzą z rynków zagranicznych, krajowych, sfery politycznej, gospodarczej, są oficjalnymi komunikatami spółek, jak również spekulacjami dziennikarskimi. Jednak wszystkie one mają mniejszy lub większy wpływ na zachowanie kursu. Powiązania między gospodarkami i giełdami, sprawiają, że z pozoru mało istotne z punktu widzenia polskich spółek informacje z zagranicy, po pewnym czasie zamieniają się w krytyczne.

Dysponujesz tylko częściową informacją

Jest dostępnych dużo informacji, ale niekoniecznie tych kluczowych. Okresowe raporty finansowe, do których publikowania jest zobowiązana każda spółka, mogą być opracowane w taki sposób, aby ukryć najważniejsze zdarzenia, które miały miejsce w spółce. Mogą być one tak zbudowane, aby nic nie mówiły ponad to, co spółka ma oficjalnie do zakomunikowania. I nie chodzi mi tylko o kreatywną księgowość.

Trupy z szafy wypadają w ostatniej chwili i z dnia na dzień. Nawet dzień po publikacji raportu, w którym „zarząd nie widzi zagrożenia w dalszym funkcjonowaniu spółki” może pojawić się w sądzie wniosek o jej upadłość. Tak samo informacje o zbyciu akcji przez osoby mające dostęp do informacji poufnych pojawiają się z opóźnieniem lub też wcale – bo kary za to są praktycznie symboliczne.

Paniczne zachowania

Drugim elementem, który znacząco odróżnia obecną giełdę od tej z ubiegłego wieku to cykle koniunkturalne. Były czasy, że okresy wzrostów trwały nawet przez parę lat z rzędu, później następowała korekta o większym lub mniejszym nasileniu, następnie znów następował powrót do wzrostów. Teraz wszystko zmienia się znacznie szybciej i gwałtowniej.

Skala obniżek, która może nastąpić w przeciągu 2-3 dni bywają olbrzymie. A po tym następuje często kolejna fala wyprzedaży, gracze starają się minimalizować straty, co powoduje kolejne spadki. A potem dopiero zwykle okazuje się, że wygrywają ci, którzy powstrzymali emocje i przeczekali ten dołek bez wyprzedaży papierów.

Decydenci wodzeni na pokuszenie

Za firmami stoją ludzie – nic odkrywczego. Należy jednak pamiętać o tym, że ludzie zdolni są do wszystkiego, aby osiągnąć swoje partykularne cele. Jak dowiodły wydarzenia sprzed paru lat, wielu poważnych managerów z dnia na dzień zaczęło bawić się w opcje walutowe, licząc na szybkie zyski, co doprowadziło nie jedną firmę na skraj bankructwa.

Poważni prezesi i członkowie zarządów jednego dnia błyszczą w wywiadach oraz rankingach sukcesu, a drugiego dnia mają postawione zarzuty prokuratorskie. Za każdą większą spółką stoi dział  PR, którego zadaniem jest niekoniecznie przekazywanie rzetelnych informacji.

GPW – where amazing happens

Istnieje szereg spółek na polskiej giełdzie, odznaczających się bardzo małą płynnością, których kursem można łatwo manipulować dysponując w kieszeni kilkunastoma tysiącami złotych. Takie spółki to z jednej strony szansa na szybkie i nieproporcjonalnie duże wzrosty, jak również możliwość jeszcze szybszych i nie mniej spektakularnych spadków. Zwłaszcza w momencie, gdy zakupiło się akcje w szczytowym momencie „podkręcania” kursu. Dlatego nagły wzrost cen akcji to niekoniecznie sygnał do kupowania.

Kilka porad praktycznych odnośnie inwestowania na koniec (do stosowania na własną odpowiedzialność)

Nie walcz z trendem – jest to bardzo znana zasada, która nadzwyczaj często się sprawdza. Podejmowanie decyzji o zakupie w oparciu o przekonanie typu „niżej już spaść nie może” jest niezmiernie ryzykowne i oparte wyłącznie na subiektywnych odczuciach.

Nie płać fiskusowi, jeśli nie musisz. Koniec roku kalendarzowego to czas na transakcje, które zminimalizują podatek do zapłacenia na pit 38 od zysków kapitałowych. Jeżeli cały rok zamierzasz zamknąć na plusie, a masz otwarte pozycje stratne, wtedy warto zastanowić się nad ich zamknięciem i ewentualnym ponownym otworzeniem.

Wartość obrotu robi różnicę. Gdy rozpoczynasz przygodę z giełdą zacznij od niewielkich sum, ale nie myśl sobie, że początkowe sukcesy automatycznie przeniosą się na okres, gdy będziesz już inwestował większe wolumeny. Wielkość inwestowanych kwot znacząco wpływa na sposób podejmowania decyzji – i w zupełnie innym momencie będziesz zainteresowany zamknięciem pozycji o wartości 1 000 zł i 50 000 zł.

Gra na giełdzie to nie jest sposób na odkładanie na emeryturę. Nie ma co zakładać, że kupi się akcje spółki XYZ i można o nich zapomnieć na 5 lub 10 lat. Trzeba cały czas trzymać rękę na pulsie i dostosowywać się do zmian. Nawet największe banki lub przedsiębiorstwa nie są gwarantem osiągnięcia zysku w perspektywie długoterminowej. Nic nie jest.

Pytanie...
Korzystasz z EXCEL lub PowerPoint?
Poznaj setki praktycznych przykładów!
500 funkcji Excel + 500 slajdów PowerPoint

Zobacz podręcznik =>

2 komentarze do “Gra na giełdzie – rzeczywistość vs teoria handlu akcjami”

  1. Bardzo podoba mi się to podsumowanie bo faktycznie gra na giełdzie nie jest dla wszystkich, z drugiej strony jednak nie jest to też coś nie do nauczenia i opanowania :)

    Odpowiedz
  2. etoro osukał w Europie tysiące klientów, kasę wpłacisz i już jej nie zobaczysz. Manipulują kursam, klikasz sprzedam, bo widzisz zysk, a sprzedają za pół godzinym gdy jest strat. Z daleka, ostrzegam

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

X